Z Leżajska do Santiago przez Sączów

    800
    0

    Tym razem w niedzielne popołudnie 15 maja 2016 r. w progi sączowskiej parafii zawitał młody, sympatyczny mężczyzna – pan Damian Prochera.

    Damian mieszka i pracuje w Krakowie, ale jego rodzinną miejscowością jest Leżajsk. Swoją podróż na Camino rozpoczął od progu swojego rodzinnego domu. Wyruszył z Leżajska.

    Celem jest Santiago de Compostela w Hiszpanii.

    Niedziela 15 maja br. była 11 dniem pielgrzymki. Każdy dzień pielgrzymki to 40 km pokonanej trasy. Do Santiago de Compostela p. Damian planuje dotrzeć pod koniec sierpnia 2016 r.

    Miliony kroków, tysiące kilometrów, więcej niż 100 dni wędrówki, kilkadziesiąt miejsc– jedna droga…

    – tak opisuje swoją wyprawę p. Damian.

    Czy wystarczy 100 dni, aby dotrzeć do celu? Na pewno! Jest tyle pozytywnej energii i determinacji w tym młodym człowieku, że z pewnością wszystko się uda zgodnie z planem. Kondycyjnie p. Damian jest bardzo dobrze przygotowany do wędrówki. To wprawiony piechur, zafascynowany wędrówkami po górach z dużym doświadczeniem  trekkingowym. Bierze plecak, namiot – i już! Nieważne, czy jest lato czy zima, kiedy przyjdzie ochota na wędrówki, trzeba ją spełnić! Prowadząc własną działalność może pozwolić sobie na pełną swobodę w organizowaniu czasu na piesze wypady.

    Pan Damian zaraz po ukończeniu szkoły średniej w poszukiwaniu lepszego bytu i pracy wyjechał do USA. Przebywał tam aż 7 lat. Niestety nie było możliwości zalegalizowania swojego pobytu w Stanach. „Nie chciałem być ciągle nielegalnym emigrantem i pracować na czarno. Podjąłem decyzję: czas wracać do Polski!” – opowiada p. Damian. Po powrocie do ojczyzny zawodowo związał się z Krakowem. Tam mieszka i pracuje. Stamtąd bliżej Mu do ukochanych gór, po których wędrowanie stało się życiowym nałogiem.

    Pan Damian przyznaje, że do tej pory nie interesował się pielgrzymowaniem po świętych szlakach. 3 lata temu obejrzał wzruszającą filmową opowieść pt. „Droga życia”,  nakręconą na podstawie książki Martina Sheena. Ta fascynująca opowieść była inspiracją dla pielgrzyma.

    Później sięgnął po lekturę książki Roberta Warda pt. „Moja droga do Santiago”. Ta opowieść pielgrzyma ugruntowała chęć p. Damiana do wyjścia na szlak św. Jakuba z metą w Santiago.

    Od tego momentu p. Damian planował swoją podróż: szukał informacji o szlakach, czytał świadectwa ludzi, którzy przeszli szlak, obliczał ile potrzeba czasu na przejście szlaku od swojego domu do Santiago i na końcu ile trzeba mieć pieniędzy, żeby sfinansować swoją podróż. Pielgrzym podkreśla rolę swojego przyjaciela i szefa, który przeszedł szlak do Santiago. Świadectwo byłego pielgrzyma było bardzo ważne w podjęciu decyzji. Wtedy przyszła też refleksja, że „w tym szlaku coś jest”. Trzeba to sprawdzić. „Czy uda się przejść? Czy to jest możliwe? Czy dam radę?” – to były pytania, które potęgowały chęć podjęcia wyzwania.  „A czemu nie?” – mówi p. Damian tajemniczo się uśmiechając. To był moment podjęcia ostatecznej decyzji o wyjściu na szlak.

    Końcowym etapem przygotowań do wyjścia na pielgrzymkę było skompletowanie niezbędnego wyposażenia. W końcu wszystkie przygotowania zostały zakończone i przyszedł czas, żeby ruszyć w drogę.

    Początkowo założeniem wędrówki – jak twierdzi pielgrzym – było sprawdzenie własnej wytrzymałości i sił, sprawdzenie samego siebie. To miała być przyjemna wędrówka turystyczna i przygoda życia, poznawanie ludzi i zwiedzanie Europy. Pan Damian mówi, że na tym szlaku nie sposób uciec od Wiary i religijności. Z każdym kolejnym kilometrem pielgrzymki Wiary jest coraz więcej. „Ten szlak mnie wciągnął. Wędrując od kościoła do kościoła, odwiedzając miejsca kultu religijnego coraz bardziej swoją wędrówkę przekształcam w pielgrzymkę” – przyznaje pielgrzym. „Teraz jestem na etapie 50/50” – kwituje uśmiechem p. Damian. Mężczyzna mówi, że codziennie na tym szlaku doświadcza opieki świętych. „Na szlaku człowiek nie jest sam. Tu wszystko cudownie się układa. Są momenty, że idzie się przez lasy, pola i nagle przychodzi świadomość, że być może się zgubiłem. Nie ma „muszelek”. Idę jeszcze kilometr, półtora kilometra i nagle jest „muszelka”! Znowu jestem na szlaku.” – opowiada p. Damian. „Najpiękniejsze w tym szlaku jest to, że zawsze spotyka się życzliwych ludzi” – podkreśla pielgrzym.

    W niedzielne popołudnie p. Damian miał  okazję spotkać się z członkami Zagłębiowskiego Klubu Przyjaciół Camino, którzy przybyli z pielgrzymką do naszej parafii na spotkanie z  ks. Biskupem Sosnowieckim Grzegorzem Kaszakiem. W miłej i sympatycznej atmosferze pielgrzymi mogli podzielić się wrażeniami  i doświadczeniami ze swoich pielgrzymek.

    Pan Damian wyruszył ze Sączowa w dalszą trasę w poniedziałkowy poranek po wizycie w naszym kościele i ucałowaniu relikwii  św. Jakuba. Jak wszyscy pielgrzymi wychodzący z Sączowa kierował się na Piekary Śląskie, Zbrosławice i Toszek. A później …. do Santiago!

    Pielgrzymkę p. Damiana można śledzić na prywatnym portalu Facebook, gdzie codziennie pielgrzym zamieszcza relacje z trasy.

    Poprzedni artykułPierwsza w Leżajsku Historyczna Rekonstrukcja Pacyfikacji Miasta
    Następny artykułUkradł rower i oddał go do lombardu