Strona główna Gmina Kurylowka Józef Zadzierski ps. „Wołyniak” – nieprzejednany wróg komunistów

Józef Zadzierski ps. „Wołyniak” – nieprzejednany wróg komunistów

1469
0

Józef Zadzierski, to niezłomny żołnierz ziemi leżajskiej. Brał udział w Bitwie pod Kuryłówką. Przypomnijmy tę bohaterską postać w 74. rocznicę jego śmierci.

Żołnierze wyklęci lub żołnierze niezłomni tworzyli polskie powojenne podziemie niepodległościowe i antykomunistyczne – antykomunistyczny, niepodległościowy ruch partyzancki, stawiający opór sowietyzacji Polski i podporządkowaniu jej ZSRR. Toczyli walkę ze służbami bezpieczeństwa ZSRR i podporządkowanymi im służbami w Polsce. Jedną z wybitniejszych postaci tej organizacji działającym na ziemi Leżajskiej i Zasania był Józef Zadzierski ps. „Wołyniak”.

Józef Zadzierski urodził się 5 września 1923 w Kostopoluna Wołyniu jako najmłodsze z czworga dzieci małżeństwa Zadzierskich. Ojcem jego był Władysław Zadzierski, urzędnik, zginął w czasie okupacji w niewyjaśnionych okolicznościach podczas wyprawy na Wołyń. Matka Stanisława z d. Korczyc – Brochwicz poległa w Powstaniu Warszawskim. Józef miał rodzeństwo – dwie siostry Alinę i Marię oraz brata Edmunda, który zginął w Starobielsku. Od najmłodszych lat wykazywał się odwagą i twardym, upartym charakterem, a jednocześnie na co dzień był ułożony, uczynny, chętny do pomocy. Jego największą pasją były konie i już w wieku pięciu lat pierwszy raz wsiadł wierzchowca. Lubił zabawy i gry wojenne. Nieustannie wznosił przeróżne „fortece”, które określał, że są ” nie do zdobycia”. Był bardzo inteligentny, uczył się dobrze i nigdy sobie nie pozwolił, by mu pomagano w odrabianiu lekcji. Wykazywał cech indywidualisty. Po ukończeniu szkoły powszechnej uczył się przez kilka miesięcy w szkole kadetów we Lwowie, skąd zabrał go ojciec, obawiając się nadmiernego wpływu piłsudczyków i w 1937 r. wraz z całą rodziną przeprowadził się do Warszawy.

W przededniu wybuchu wojny, Józef uciekł z domu. Zostawił kartkę, na której prosił rodziców o wybaczenie, jednocześnie stwierdzając, że jego powołaniem jest bić się o wolną Polskę. Do dziś nikt nie wie, jakich argumentów użył, ale faktem jest, że jako szesnastoletni chłopiec został przyjety do regularnego wojska -jako konny zwiadowca. Walczył w armii gen. Franciszka Kleeberga, a po kapitulacji pod Kockiem zwolniono go do domu z powodu jego młodego wieku. Józek nie był tym faktem zachwycony, gdyż jego serce przepełnione było wolą walki. Jego rodzice postawili warunek, że przed kolejnym zaciągnięciem się do wojska musi zdobyć wykształcenie. Zaczał zdobywać wiedzę na tajnych kompletach, a po ich ukończeniu udał się do majątku Dańków w powiecie grójecko-wareckim, gdzie ukończył podchorążówkę. Jednocześnie nawiązał kontakt z lokalnymi oddziałami dywersyjno-bojowymi. Nosił wówczas pseudonim „Zawisza” i zaprzysiężony został przez prof. Władysława Kapelczyńskiego „Wertusa”.

W 1943 roku został zdekonspirowany przez Niemców. W obławie zginął jego kolega o pseudonimie „Longinus”, natomiast Józefowi udało się zbiec. Wtedy z pomocą przyjaciół przedostał się do Kazimierza Mireckiego, komendanta NOW na okręg COP (Rzeszowskie). Stąd trafił do oddziału leśnego por. Franciszka Przysiężniaka „Ojca Jana”. Od tego momentu Józef Zadzierski pod nowym pseudonimem „Wołyniak” rozpoczyna partyzancką działalność w OP-44 „Ojca Jana”. Był to jeden z największych i najlepiej zorganizowanych oddziałów Narodowej Organizacji Wojskowej, przez który przewinęło się blisko 3.000 ludzi. Przy oddziale istniała podchorążówka i szkoła oficerska. Oddział ten miał na swoim koncie wiele sukcesów w walce z niemieckim okupantem, ale też co najmniej jedną dotkliwą porażkę w okresie Bożego Narodzenia 1943, kiedy to jeden jedyny raz oddział Ojca Jana zatrzymał się na kilkudniowe kwaterowanie w śródleśnej wsi Graba, około 15 km na południe od Janowa Lubelskiego. 27 grudnia przyjechał tu ks. kapelan Franciszek Lądowicz; szykowano właśnie ołtarz, gdyż tego dnia miał się odbyć ślub dowódcy Fr. Przysiężniaka z Janiną Oleszkiewicz. Miała być wielka feta, tymczasem niespodziewanie na skraju wioski rozległy się strzały i huk granatów. Do wsi weszły tyraliery niemieckie. Zaskoczeni partyzanci mieli odciętą drogę do lasu. „Wołyniak” w tym czasie czyścił swój RKM. Usłyszawszy strzały, szybko złożył karabin i wyskoczywszy boso na dwór, i zaczął strzelać do Niemców. Dzięki jego brawurze ocalało szefostwo oddziału, ale poległo kilkanaście innych osób. Oddział poniósł klęskę. „Wołyniak” i kilku innych żołnierzy opuściło wtedy oddział, obarczając kierownictwo winą za niefrasobliwość.

Po odejściu od „Ojca Jana” zawiązał własny, nieliczny, bo 30-osobowy oddział, który operował głównie w północnej Rzeszowszczyźnie i w Lasach Janowskich.

Od początku 1944 roku przeprowadził wiele akcji przeciw administracji ukraińskiej oraz współpracującym z Niemcami służbom i pomocniczym oddziałom ukraińskim. Zlikwidował m.in. ukraińsko – niemieckie posterunki w Potoku, Kuryłówce, Cieplicach, Obszy. Walczył na Zasaniu z Niemcami, razem z sowiecka dywizją partyzancką im. Sidora Kowpaka. Dzięki likwidowaniu przez niego niemieckich grup kontyngentowych Niemcy na Zasaniu zaprzestali rekwirowania żywności we wsiach. Wiosną 1944 r. walczył z grupami UPA, jego oddział chronił ludność polska na Zasaniu przed napadami ukraińskimi. W lipcu 1944 przeprowadził wojska sowieckie przez San i umożliwił im zajęcie Leżajska bez żadnych walk i strat. Pod koniec lipca 1944r., kiedy to władzę poczęli przejmować komuniści, dowództwo konspiracyjne Armii Krajowej podjęło tyleż przebiegłą, co ryzykowną decyzję wprowadzania swoich ludzi do władzy. „Wołyniak” z fałyszywymi dokumentami i zmienionym nazwiskiem i życiorysem został komendantem nowo utworzonej Milicji Obywatelskiej w Leżajsku. Podobny akcja udała się jeszcze w Kulnie, Kuryłówce i paru innych miejscowościach. Jednak po jakichś trzech miesiącach NKWD rozszyfrowało „konie trojańskie”, zaczęły się aresztowania, katorżnicze śledztwa, wreszcie wywózki na Sybir. Wołyniak został aresztowany 23 września 1944 r. przez NKWD i osadzony w więzieniu na Zamku w Rzeszowie, skąd później został przeniesiony do obozu w Bakończycach skąd końcem listopada skierowany transportem kolejowym na Sybir. Wagon, którym przewożono więźniów, był typowy dla tego typu transportów : towarowy (bydlęcy), z zaryglowanymi drzwiami i okratowanymi kolczastym drutem okienkami. Twardy charakter „Wołyniaka” nie pozwolił mu się pogodzić z wyrokiem. W wagonie przebywał tylko tyle czasu, ile potrzeba było na wydłubanie w podłodze dziury. Wraz z kilkoma towarzyszami zsunął się pod podłogę wagonu i nie patrząc, że mógł zginąć, wyskoczył z pędzącego pociągu. Ucieczka się powiodła. „Wołyniak” odpoczął w krzakach, oczekując na zmrok. W myślach usiłował ustalić, gdzie jest i w jaką stronę się udać. Zakładał i jak się potem okazało słusznie – że jest w okolicy Lubaczowa. Stąd ruszył w kierunku Niska, gdzie w niedalekim Zarzeczu szefem placówki AK był kolega z lasu, Józef Zawitkowski, gdzie po długiej wędrówce dotarł. Po wojnie Józef Zawitkowski tak wspominał to spotkanie – Mam w pamięci żywy obraz „Wołyniaka”, który się u mnie zameldował po ucieczce z transportu na Sybir. Potłuczony, posiniaczony, cały w ranach, na łokciach i kolanach zdarta skóra… wierzyć się nie chciało, że w takim stanie zdołał przejść kilkadziesiąt kilometrów.

W Zarzeczu został opatrzony, nakarmiony, ale nie przystał na propozycję, by odpocząć, choć kilka dni. Śpieszno mu było do Leżajska, a na drogę poprosił o nagan, naboje i granaty. Odnalazł UB-ków i NKWD-zistów, którzy go niedawno aresztowali i co do jednego zlikwidował. Po powrocie w okolice Leżajska i Kuryłówki założył oddział tym razem pod auspicjami Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, w skład którego weszli przeważnie partyzanci walczący wcześniej z Niemcami i Ukraińcami. Odtąd był nieprzejednanym wrogiem komunistów, Ukraińców z band UPA i tych wszystkich, którzy im sprzyjali. Początkowo oddział liczył kilkunastu partyzantów. Wiosną 1945 r. jego liczebność wzrosła do około stu żołnierzy, by w okresie szczytowym (maj 1945 r.) osiągnąć poziom około dwustu partyzantów. Oddział „Wołyniaka” wsławił się wieloma akcjami przeciw UB, MO, KBW, PPR, UPA i NKWD na terenie Rzeszowszczyzny i południa Lubelskiego. Toczył walki z władzą komunistyczną i ACz, chronił ludność Zasania przed atakami oddziałów UPA. We współpracy z innymi organizacjami podziemnymi likwidował na terenie Leżajska i Zasaniu przestępców oraz tajnych współpracowników milicji, UB i KBW. Dzięki jego doskonałemu dowodzeniu oddziały NOW 19 marca 1945 r. rozgromiły ukraińsko-sowiecki atak na Kuryłówkę.

Jedną z najbardziej rozsławionych bitew, gdzie brał udział „Wołyniak” i jego oddział była tzw. „Bitwa o Kuryłówkę”. 3 maja 1945 roku w Ożannie nastąpiła koncentracja oddziałów Narodowej Organizacji Wojskowej. Wśród żołnierzy byli dezerterzy z 2 Samodzielnego Operacyjnego Batalionu Wojsk Wewnętrznych, którzy zbiegli z Lubaczowa. Święto rozpoczęto mszą, którą odprawił ojciec Bartłomiej Głowacki z klasztoru Bernardynów w Leżajsku. Uroczystość obserwowała licznie zgromadzona ludność z okolicznych wsi.

Dezercja polskich żołnierzy z garnizonu lubaczowskiego wywołała zdecydowaną reakcję dowództwa wojsk sowieckich. Utworzono zbiorczy pułk NKWD, który podjął działania operacyjne już 1 maja 1945 roku, w tym samym czasie po zakończeniu uroczystości pierwszomajowych w Biłgoraju do lasu zbiegł kolejny oddział Wojska Polskiego – 3 Samodzielny Operacyjny Batalion Wojsk Wewnętrznych. W dniu 5 maja do Kuryłówki przybył zwiad NKWD poszukujący zbiegłych dezerterów. Podjazd Armii Czerwonej został ostrzelany poniżej kościoła parafialnego w Kuryłówce, po tym incydencie zebrał się sztab oddziałów leśnych celem omówienia dalszych działań. Wiadome było, że Sowieci przyjdą w większej sile. Dowództwo miało dwa wyjścia: odejść za San lub podjąć walkę. Kapitan Franciszek Przysiężniak ps. „Marek”, pod wpływem silnej perswazji oficera politycznego Inspektoratu Rzeszowskiego Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Tadeusza Kaczurby ps. „Tatar” postanowił podjąć walkę. Nazajutrz 6 maja 1945 roku około godziny szóstej do wioski podeszły od strony Kulna pierwsze oddziały sowieckie, które starły się z patrolem z oddziału „Majki”. Wobec naporu wroga patrol się wycofał. Na polecenie kapitana Franciszka Przysiężniaka, oddział Bronisława Gliniaka „Radwana” zorganizował obronę w centrum Kuryłówki, odpierając dwa ataki Sowietów. Do walki wprowadzono oddziały Stanisława Pelczara „Majki” i Franciszka Kazuba „Lisa”. O zwycięstwie polskich oddziałów zdecydował kontratak oddziału Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka” na lewe skrzydło wojsk sowieckich. Walka w Kuryłówce trwała około 10 godzin.

Bitwa pod Kuryłówką przez lata wymazana z historii należy do największych zwycięskich bojów żołnierzy podziemia antykomunistycznego z Sowietami w 1945 r. W walce pod Kuryłówką strona Sowiecka przyznała się do straty 11 zabitych, 15 zaginionych i 9 rannych. Według strony polskiej Sowieci stracili w bitwie od 50 do 70 zabitych. Straty własne to 7 zabitych i 5 rannych. Niestety dostępne opracowania nie przytaczają nazwisk poległych polskich żołnierzy. Walki pod Kuryłówką zostały upamiętnione na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, napisem na jednej z tablic.

W latach 1945 i 1946 oddział „Wołyniaka” zniszczył posterunki milicji m.in. w Giedlarowej, Jarocinie, Frampolu, Potoku Górnym, Tarnogrodzie. „Wołyniak” toczył także potyczki z tropiącymi go na Zasaniu grupami operacyjnymi KBW. Legenda „Wołyniaka” na tych obszarach była tak wielka, że niemal wszystkie akcje były mu przypisywane. W czasach PRL-u ówczesne władze nie omieszkały tego wykorzystać, dopisując na jego rachunek także niecne występki zwykłych bandytów, szabrowników i tzw. „koguciarzy”.

24 czerwca 1997 r. odsłonięto, podczas uroczystości z udziałem jego siostry, Aliny Zadzierskiej-Glińskiej, oraz byłych podkomendnych i towarzyszy broni, pomnik nagrobkowy stanowiący dar amerykańskiego rzeźbiarza polskiego pochodzenia, Andrzeja Pityńskiego syna żołnierza i sanitariuszki z oddziału „Wołyniaka”, Aleksandra i Stefanii Pityńskiej z domu Krupa oraz jednocześnie bratanek Michała Krupy.

W dniu 6 maja 2018r. podczas obchodów 73- ej rocznicy bitwy pod Kuryłówką został odsłonięty i poświęcony pomnik upamiętniający tę bitwę.

Kpt. Józef Zadzierski swoim życiem wzorowo spełnił żołnierski i obywatelski obowiązek. Był i jest wzorem polskiego oficera, wiernego syna narodu. „Wołyniak” to nieprzejednany wróg komunistów, Ukraińców z UPA i tych wszystkich, którzy im sprzyjali. Charyzmatyczny, nieustępliwy żołnierz i dowódca, który oddał swoje młode życie za wolność Polski. Cześć i chwała bohaterom!

Poprzedni artykułPowstanie rondo w Nowej Sarzynie
Następny artykułTragiczny pożar. Nie żyje 77-letnia kobieta