Dzieci z najbiedniejszych rodzin w Giedlarowej muszą jeść obiady w piwnicach. Bo wójt gminy Leżajsk Mieczysław Tołpa od września nie wydał pozwolenia na uruchomienie nowej stołówki.
Wyremontowane pomieszczenie, zatrudnione kucharki i zakupione wyposażenie. Brakuje tylko zgody wójta Mieczysława Tołpy na uruchomienie stołówki. Dyrektor Zespołu Szkół w Giedlarowej nie może jej uzyskać od września. Musi organizować wyżywienie dla najbiedniejszych dzieci w piwnicach.
Zgodnie z przepisami, żeby w szkole mogła działać stołówka, warunki jej funkcjonowania powinien zaakceptować szef gminy. A jego zgody dyrektor Krzysztof Sobejko nie może zdobyć. Wójt na jego oficjalne pisma nie odpowiada.
Jedzą plastikowymi sztućcami w… piwnicy
Dyrektor z mocy ustawy musi zapewnić obiady uczniom, którzy są podopiecznymi Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej.
– Nie miałem wyjścia – zorganizowałem dla nich catering w części piwnicznej szkoły. Obiady przywozi firma z zewnątrz. Dla niektórych dzieci to jedyny posiłek w ciągu dnia. Nie jest to tanie rozwiązanie, jednodaniowy obiad kosztuje 2,90 zł – wyjaśnia Sobejko.
Posiłki dostarczane są w ten sposób dla 60 najbiedniejszych uczniów. Chętnych na żywienie w szkole jest jednak 140. Zrezygnowali, gdy się dowiedzieli, że muszą jeść w piwnicy i w plastikowych pojemnikach.
Kuchnia pracuje, ale…
W tej chwili tylko przedszkolaki, które jedzą w swoich salach, korzystają z posiłków przygotowywanych w szkolnej kuchni. Za śniadanie, dwudaniowy obiad i podwieczorek płacą tylko 3,30 zł. Kuchnia mogłaby przygotowywać posiłki dla 140 chętnych, ale uczniowie nie mają gdzie ich jeść. Szkolna stołówka jest nieczynna. I koło się zamyka.
Gdyby ruszyła, dwudaniowy obiad kosztowałby 3,30 zł. Dyrekcji udało się podpisać z Hortino umowę sponsoringu. Do końca roku szkolnego bezpłatnie ma otrzymać 3 tony ich produktów. Dlatego tak niska cena, która może jeszcze spaść.
Skąd problem z uruchomieniem stołówki?
– Myślę, że to efekt konfliktu między mną a wójtem. Dostałem od niego naganę. Sprawa trafiła do sądu pracy. Wygrałem ją, ale zarabiam mniej niż moi zastępcy i większość nauczycieli. Zabrano mi dodatek motywacyjny, a funkcyjny mam najniższy w porównaniu z dyrektorami podobnych szkół w gminie. Teraz cierpią na tym konflikcie dzieci – zauważa dyrektor.
Zamieszania z obiadami nie rozumieją rodzice.
– Wszyscy jesteśmy zbulwersowani. Nie potrafimy zrozumieć powodów, dla których nie może być uruchomiona stołówka – mówią członkowie zarządów rad rodziców. Nie chcą podać nazwisk. Boją się wójta.
Wojewoda ma związane ręce
O konflikcie w Giedlarowej słyszał nawet Stanisław Ożóg, szef zarządu okręgu rzeszowsko – tarnobrzeskiego PiS, którego członkiem jest wójt. Nie wiedział jednak, że tak daleko on sięgnął.
– Jaki był sens wydawania pieniędzy publicznych na remont pomieszczenia i zakup wyposażenia? Nie chcę oceniać zachowania wójta, nie zamierzam zaogniać konfliktu. Postaram się rozwiązać ten problem. Nie może być tak, że wójt jest w konflikcie z dyrektorem podległej mu jednostki, a pokrzywdzone są dzieci – zapewnia poseł.
Źródło: http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20101029/LEZAJSK/299213239